D. Powierza: Chciałabym budować kulturę bezpieczeństwa opartą na rozmowach i wzajemnym zrozumieniu
Z jakimi wyzwaniami mierzy się Pani w codziennej pracy?
Wyzwaniem na pewno jest to, że biorę pod opiekę firmy, w których poprzednik, specjalista BHP, bardzo niekorzystnie przedstawiał podejście do BHP. Często spotykam się z tym, że BHP było po prostu „straszakiem” na innych albo wdrożone zostały zasady typu „masz to zrobić i koniec”, gdzie głównie kara się pracowników zamiast szkolić, wyjaśniać i budować kulturę bezpieczeństwa, aby było wzajemne zrozumienie. To taka trochę forma „szantażu” zamiast uświadamiania. Nie ma wciąż zrozumienia, że nakazy i zakazy będą działać tylko na chwilę, a potem człowiek wraca do starych nawyków.
Kolejne wyzwanie to zmiana postrzegania specjalisty ds. BHP. Często behapowcy robią tylko to, co muszą i nic więcej. Nie wychodzą poza absolutne minimum, a to też powoduje negatywne podejście do samego tematu BHP. Bo jeśli człowiek, który reprezentuje jakieś zasady, idee i wartości, sam nie ma do nich przekonania, to innych też do nich nie przekona.
Największym wyzwaniem jest zmiana podejścia do obszaru BHP zarówno pracodawcy, jak i pracownika. Osobiście chciałabym, żeby specjalista ds. BHP było stanowiskiem, które służy i pracodawcy i pracownikowi. Owszem, BHP to są przepisy i normy, do których mamy obowiązek się dostosować, ale to jest dla naszego dobra, dla naszego zdrowia. I te kwestie muszą się odbywać w porozumieniu pracodawca – pracownik. Chciałabym budować kulturę bezpieczeństwa opartą na rozmowach i wzajemnym zrozumieniu. I to jest podstawa do tego, żeby zmieniać podejście na stałe, a nie tylko na chwilę, gdy ktoś patrzy komuś na ręce. I tylko wtedy BHP ma sens.
Wyzwaniem jest również to, że spotykam się z pracodawcami, którzy nie patrząc na przepisy i pracownika, każą zrobić coś według ich pomysłów. Nie chcą słuchać, że nie tędy droga. No i niestety można wtedy usłyszeć, że najwyżej zrobi to ktoś inny. Chcą, żeby to behapowiec się dostosowywał do ich zasad, a nie żeby doprowadzić firmę do zgodności z przepisami i jednocześnie, żeby firma była bezpieczna dla ludzi. Niestety nie ma jeszcze pełnego zrozumienia, że to ludzie tak naprawdę wykonują tę pracę w firmach i bez nich tych firm po prostu nie będzie.
A takie chyba największe codzienne zmaganie to po prostu zrobienie wszystkiego, by nie doszło do wypadku. Chciałabym zrobić wszystko, by nie zdarzył się nawet ten tzw. jeden przypadek na milion. I tak naprawdę za każdym razem, gdy idę do pracy, zastanawiam się, co mogłabym jeszcze lepiej zrobić, żeby ochronić ludzkie zdrowie i życie. Bo ono jest najważniejsze, a nasi bliscy czekają na nas w domu. Człowiek zawsze jest na pierwszym miejscu i to jest takie moje osobiste wyzwanie, żeby zrobić wszystko, aby ten człowiek był i czuł się bezpieczny.
Które obowiązki zawodowe dają Pani najwięcej satysfakcji?
Najwięcej satysfakcji daje mi praca z ludźmi. Więc tak naprawdę i samo BHP/ppoż. i szkolenia to mój żywioł. Uwielbiam przekazywać wiedzę, podpowiadać najlepsze rozwiązania. Cieszy mnie to, że dzięki mojej pracy i szkoleniom poprawia się bezpieczeństwo ludzi. To ogromna satysfakcja. Radość daje mi również to, gdy pracodawcy i pracownicy zmieniają swoje podejście do zasad BHP/ppoż. w wyniku moich starań, niejednokrotnie okupionych dużym wysiłkiem i zmaganiami z tzw. oporem przed zmianą. Lubię pracować z ludźmi i dla ludzi. Współpraca z nimi napędza mnie do zwiększenia ilości działań, co przekłada się na efekty. I taką wisienką na torcie jest bezpieczeństwo pożarowe pojazdów elektrycznych.
Co Panią motywuje do pracy?
Największą motywacją jest moja rodzina, ciesząca się z moich sukcesów i ciągle mi kibicująca. Dodatkową motywacją jest to, gdy widzę ludzi przychodzących do pracy i czujących się w niej dobrze, bezpiecznie oraz gdy wiedzą, że mają odpowiednie zabezpieczenia, że w razie czego umieją sobie poradzić z różnymi sytuacjami. To jest właśnie powód, dla którego chcę to robić i dlaczego chcę przemieniać miejsca pracy, przemieniać także negatywne nastawienie do BHP/ppoż. zarówno ze strony pracodawcy, jak i pracownika.
Dużą motywacją jest dla mnie rozwój. Bardzo lubię się rozwijać, lubię wyzwania – nie boję się ich, i dlatego też chętnie podejmuję się pracy w nowych branżach. Lubię nowe rzeczy i różnorodność. Nie stoję w miejscu, nie lubię tego. Jeśli zajmuję się wdrażaniem systemu zarządzania, to uzyskanie certyfikatu nie jest końcem, lecz początkiem dalszej pracy i doskonalenia. Ważne jest, aby cały czas iść do przodu. Zdobycie certyfikatu na zgodność z wymaganiami normy, np. ISO 45001, nie jest dla mnie celem samym w sobie, jest tylko jednym z kroków w dążeniu do doskonałości – wg tzw. cyklu PDCA (Plan-Do-Check-Act), czyli planujemy, realizujemy, sprawdzamy oraz analizujemy, wyciągamy wnioski i wdrażamy je w kolejnej iteracji. Zawsze szukam jeszcze jakichś nowych narzędzi, nowych pomysłów, nowych rozwiązań, żeby było jeszcze lepiej niż jest. I cieszę się, że mam w sobie tę chęć do doskonalenia, bo to mnie napędza, daje siłę, motywuje i czyni dobrym partnerem zawodowym.
Bardzo lubię szkolenia, lubię przekazywać wiedzę i niesamowicie miło patrzy się, jak ludzie uczą się tego właściwego spojrzenia na bezpieczeństwo. Na przykład na szkoleniach z pierwszej pomocy, biorąc udział w uczeniu innych, jak pomagać, mam poczucie, że być może kiedyś właśnie dzięki temu po prostu ktoś uratuje komuś życie. To jest taki mój własny wkład i to jest niesamowicie motywujące.